czwartek, 26 czerwca 2014

" Any kind of relationship sucks "




     Spodziewałam się jakiegoś apartamentu w centrum miasta, tak jak mój. Byłam więc troszkę zdziwiona, gdy znaleźliśmy się na przedmieściach Londynu. Po chwili staliśmy przed zupełnie innym niż w mojej głowie domem.





      W środku dominowało drewno i było tak...przytulnie. Właściwie, podobało mi się, lecz nie spodziewałam się takiego wystroju po Austinie.
- Więc tu mieszkasz.
- Właściwie nie. To jest moje miejsce odpoczynku, mieszkam w centrum. - A więc się nie myliłam. Mogę sobie bić brawo.
- To dlaczego jesteśmy tu, a nie tam? - zaśmiał się z mojego zmieszania.
- Chciałem, byśmy byli właśnie tu. Wiesz, wino, kominek, te sprawy.
- Jasne. Ej, czy ty się rumienisz, Howett?
- Nie skądże. Przygotuję coś do jedzenia, czuj się jak u siebie.
Pierwsza rzecz - gdzie jest barek. Pewnie sobie pomyślicie kim ja jestem, że myślę tylko o tym, przecież jestem niepełnoletnia. Myślcie co chcecie, nie obchodzi mnie to. Taka właśnie jestem, poza tym to tylko wino.
- Hej, At, gdzie jesteś?
- Tutaj. Co jest?
- Jedzenie podano do stołu. Chodź, posmakuje ci.
- No nie wiem...
- Nie daj się prosić.
- No dobrze. Powiedz mi - zapytałam już siedząc - dlaczego tak naprawdę mnie tu zabrałeś?
- Po prostu cię lubię i chciałem być tu z tobą.
- Aha, mówisz to każdej lasce, którą tu sprowadzasz?
- Nie rozumiem?
- Wiesz, miłe słówka, winko,one miękną, cudowny seks przy kominku i tak dalej. 
- Cher, o co ci chodzi? 
- Właśnie o to! Ile lasek tu przyprowadziłeś? A może każdej klientce to mówisz?!
W tym momencie Austin zerwał się z krzesła, zwalając przy tym swój talerz i mnie pocałował. To było epickie, wyobraźcie sobie tą scenę. Zasługuje na miano bycia w jakimś niezłym filmie. Teraz powinnam się od niego odsunąć, lekko uśmiechnąć, ale nic z tych rzeczy.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam, przestraszona?
- Sam nie wiem... Myślę, że się w tobie zakochuję, At.
- Woah, woah, poczekaj. Mnie nie da się pokochać.
- Ile razy jeszcze będziesz wmawiać sobie i innym, że jesteś niedostępna, zimna i bez serca? Dobrze wiesz, że to nie jest prawdą. Inaczej nie chciałbym mieć z tobą nic wspólnego!
- Myślę, że powinnam już pójść - wstałam wstrząśnięta. 
    Ruszyły mnie jego słowa i praktycznie wybiegłam z domu, wzburzona jego wyznaniem. Tylko dlaczego tak zareagowałam? Może dlatego, że zdaję sobie sprawę z jego racji. Nawet jeśli kiedyś taka byłam, coś się we mnie odblokowało i wcale nie jestem zadowolona z nowych odczuć. Po cholerę ktoś w ogóle wymyślił miłość?! Byłam z wieloma chłopakami, ale nigdy nie było miłości, tylko przyjemność. I wtedy buum, zjawia się Louise i wszystko się chrzani. Gratulacje! Ale to moje życie i nie pozwolę by jakaś wywłoka uczyła mnie jak żyć. Świetnie radziłam sobie bez niej.
- At, zaczekaj proszę cię! - aha, znowu filmowa sceneria.
- Czego ode mnie chcesz?! Ja nie mogę dać ci tego, czego oczekujesz.
- Ja niczego nie oczekuję, po prostu powiedziałem szczerze, co mówi mi serce...
- Czym jest serce w dzisiejszych czasach?! Niczym. Nie da ci to pieniędzy. Wiesz co? Ja naprawdę zaczynałam cię lubić, ale to - wykonałam bliżej nieokreślone ruchy rękoma -  mi tylko przypomniało jak wielkim błędem jest angażowanie się w relacje. Proszę cię, daj mi odejść. - nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę miasta.


    


          _________________________________________________________________

Może ktoś coś jakiś komentarz? xoxo 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz