czwartek, 6 lutego 2014

' Just open the door '

*Louise*

       Nie wiem dlaczego Charlotte tak mnie traktuje. Przecież ja nic jej nie zrobiłam. Próbowałam nawet darzyć ją wielką sympatią, nie zważając na jej zachowanie. Myślałam, że już było między nami lepiej. Myliłam się, po raz kolejny. Wystawiła mnie do wiatru. Po raz kolejny. Nie wiem o co chodzi, ale dalej nie mam do niej urazu. No może troszkę. Jednak coś mi nie pozwala jej nienawidzić. Widzę w niej coś, nie wiem co, ale widzę. Tak, jestem naiwna. Lecz coś mi nie pozwala. Myślałam jak ja bym się zachowywała jakby ktoś kazałby mi opiekować się nową. Wiem, że to nie to samo, bo ja mam uczucia, a ona na pozór nie. Możliwe, że byłabym wściekła, chociaż szybko by mi to przeszło. Tyle, że ja mam przyjaciół, chłopaka. Te jej stwierdzenie, że nie potrzebuje go, że nie ma na niego czasu. Bullshit. Każdy potrzebuje trochę czułości. Może dlatego tak w to brnę. Bo widzę, że nie jest tą, za którą się podaję. I może po raz kolejny się mylę. Trudno.

' Nie przyjechałaś dzisiaj. Coś się stało? L. '

' Nic co by cię mogło zainteresować. Odpuść sobie. '

- Charlotte, byłyśmy umówione, więc do cholery, interesuje mnie to. - nie dałam za wygraną i do niej zadzwoniłam.
- Daj sobie spokój, Sean już mi wyprawił kazanie i wiesz co? I'm done with it. Zepsułaś mi wszystko i nigdy nie będę w stanie ci tego zapomnieć, więc nie ma po co nawet próbować. Groźby na mnie nie podziałają.
- Nikt ci nie grozi, po prostu martwiłam się o ciebie i dalej się martwię. Proszę cię pogadajmy.
- To się nie stanie.
- Wystarczy, że otworzysz mi drzwi.

*Charlotte*

Świetnie. Skąd wiedziała gdzie jestem? I po co całe te przedstawienie?
- Wpuścisz mnie czy będziemy tak stać?
- Skoro już tu jesteś i musisz...

       Zaskoczyła mnie swoją bezpośrednią rozmową. Po raz kolejny stwierdzam, że jej nie doceniałam, no ale przecież później zrobiła mi mętlik w głowie. Posunęłam się do czynów, do których wcześniej nie byłabym zdolna. I to przez laskę, której - powiedzmy - nie lubiłam. Pomijając ten fakt, jej szczerość była....szczera. Nie grała, nie było widać, że chce mną pograć. Nic z tych rzeczy. Próbowała zrobić ze mnie dobrą personę. Śmieszne. Na pierwszy rzut oka, bo później zaczęło do mnie dochodzić, że to co mówi jest prawdą i to bolącą prawdą. Poszłam po wino i tak usiadłyśmy i w końcu zrobiła się luźniejsza atmosfera między nami. Gdy było tak ostatnio, byłam na nią wściekła, ale nieważne.
       Postanowiłyśmy zacząć od nowa. 

beauty girl room mug mood


    - Powiedz mi coś o tym swoim chłopaku?
- No jest po prostu cudowny. Rozumie mnie i moje potrzeby, jest cierpliwy wobec sugestii mojego ojca, wobec modelingu. Znamy się praktycznie od dzieciństwa, a to wyszło całkiem niedawno i momentami boję się, że jak nam coś nie wyjdzie, to stracę mojego najlepszego przyjaciela, ale na szczęście te myśli jak szybko przychodzą, tak szybko odchodzą. Naprawdę nie myślisz czasem, że mając chłopaka u boku byłoby ci lepiej?
- Już ci mówiłam, nie mam na to czasu. Wiesz, po naszej ostatniej rozmowie spotkałam się z nim. Nie wiem dlaczego to zrobiłam i uwierz mi byłam na ciebie wściekła, dalej jestem. Ta rozmowa wcale mi nie pomogła, wręcz odwrotnie. Zobaczyłam, że cierpi, że ja cierpię. Tylko cholera wie dlaczego.
- Widzisz? Właśnie o tym mówię.
- Ale ja nikogo nie potrzebuję.
- Nie mam zamiaru kolejny raz się z tobą spierać. Pójdę jutro do Deana i powiem, że już nie potrzebuję aklimatyzacji, że dałyśmy radę, dzięki temu wrócisz do swojego życia. Nie chcę być z tobą w złych stosunkach. Myślę, że to do niczego by nie doprowadziło.
- Dziękuję. - tylko na tyle było mnie stać.

___________________________________________________

Kolejny rozdział. Komentujcie misiaki ;*

cherry flowers spring macro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz