wtorek, 24 grudnia 2013

' Bullshit '




      Dziś mamy wolne, zapowiada się cudownie. Cały dzień nie będę słyszała rozkazów przystojnego skurwiela, Deana. Może nawet spotkam się z jakimś chłopakiem. Nie wiem, wszystko wyjdzie w trakcie. Teraz należy mi się długa kąpiel i masaż. O tak. Zadzwonię po masażystkę i to zaraz. Szybko śmignęłam po telefon, poszłam po rzeczy, a już w drzwiach stał MASAŻYSTA. Cudownie. On też cudowny, nie za młody, coś koło 24 lat. Idealny.
- To ty potrzebujesz masażu?
- Tak, oczekuję perfekcji.
- Świetnie trafiłaś. Jestem Austin- uśmiechnął się ślicznie.
- Charlotte - odwzajemniłam uśmiech.
- W takim razie zjedźmy na dół. Panie przodem. - och jaki uroczy. Już się nie mogę doczekać masażu.

     Jaka uroda, taki masaż. Totalny odlot, czuję się, jakbym dotykała nieba. Coś mi się widzi, że zostanę jego stałą klientką. Oczywiście ja mu też się spodobałam, to się czuje. Tak, to zasługuje na miano cudownego rozpoczęcia dnia. Poszłam wziąć długą kąpiel dla jeszcze większego relaksu. Nagle rozdzwonił się telefon.
- Możesz mi powiedzieć gdzie wczoraj byłaś?
- Można wiedzieć o co ci chodzi...Dean?
- Mówiłem ci, że masz się zająć Louise i proszę bardzo, nie zrobiłaś tego.
- Bo skończyłam dzień zdjęciowy? Chyba nie śmiesz mi powiedzieć, że mam marnować swój cenny, wolny czas na tą małolatę?
- Nie jest małolatą, ma 17 lat jak ty, więc albo obie jesteście małolatami albo nie. Nie obchodzi mnie to, co ty sobie myślisz, jasne? Masz tydzień. Dzień w dzień będziesz spędzać z nią czas czy ci się to podoba czy nie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Za godzinę będzie w twoim apartamencie, masz tam na nią czekać.
     Rozłączył się. Co za skurwiel! Mam wolne. Poprawka, miałam mieć wolne. Kurwa! Trudno, trzeba się wybrać do dawno odwiedzanego apartamentu. I co ja będę z nią robić? Zabiję kiedyś tego gnojka. Ona też mi za to zapłaci.

       W apartamencie byłam dwie godziny później. Louise już tam była, ze spokojem wymalowanym na twarzy po prostu siedziała i czekała. W sumie dobrze jej tak, ona i Dean popsuli mi wszystkie plany. Niech wie, że jestem zła.
- Długo czekasz? - spytałam z obojętnością.
- Nieważne, nie ma problemu. W końcu niedawno się o tym dowiedziałaś - odpowiedziała z uśmiechem. Ma szczęście, że to żaden dla niej problem.
- No właśnie, zepsuliście mi piękny dzień...
- Może byś się wcześniej na to nastawiła, gdybyś wczoraj nie zwiała - oho, ktoś tu się rozkręca.
- Powiedz, ile ty masz lat, że trzeba cię niańczyć, huh?
- A ty mi powiedz czemu jesteś w stosunku do mnie taka wroga?
- Rodzice cię nie nauczyli, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
- Właśnie sama to zrobiłaś - w tym momencie przeszła przez próg apartamentu. Cóż, może jej nie doceniłam.

    Poza faktem, że musiałam spędzić z nią dzień, było nawet ok. Pod koniec nawet zaczęłyśmy "normalnie" rozmawiać. Pomogła mi ogarnąć pokoje, opowiedziała mi dużo o sobie. Nie jest wcale taka zła. Ale i tak za nią nie przepadam. Choć po dzisiaj nie mogę powiedzieć na 100%, że to się nie zmieni. Kto wie co przyniesie kolejny dzień.
  Po powrocie do domu musiałam się napić, bo bym zwariowała z tej normalności. Wzięłam dwa drinki na taras i wygodnie się rozsiadłam.

' Co dziś robiłaś? Mogę do ciebie wpaść? L. '
No nareszcie któraś sobie o mnie przypomniała.
' Wpadaj na taras, weź jakiś towar. Wszystko opowiem ci na miejscu. xx '
Długo nie musiałam czekać. Laurel przyszła cała uśmiechnięta, można by nawet powiedzieć, że się stęskniła, ale cieszę się, że to akurat ona.
- Nie przyniosłam towaru, bo mi Mike cały zabrał, ale to długa historia. Mam pół litra i sok, damy radę. Jak tam?
    Opowiedziałam wszystko, nawet to, że jej nie doceniałam i była trochę cięta. Byłam wielce zdziwiona, że przez cały ten czas Rel mnie słuchała. Coś zaczyna się zmieniać.
 Omówiłyśmy też Austina, tego przystojniaka. Naprawdę miło spędziłyśmy czas, nie rozmawiając o modelingu i ciuchach. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna.
- Wybrali ciebie na główną promatorkę tych perfum. Powiedzieli, że ty przeszłaś największą przemianę. Gratulacje - no tak, temat musiał wkońcu na ten zejść.
- Naprawdę? No to opijmy to - zaśmiałyśmy się. Jest dobrze. Może ten dzień wcale nie był taki zły?
_____________________________________________________
Taki prezent na święta. Życzę wam wesołych świąt i dużo radości, żeby wasze życzenia się spełniły i w ogóle wszystkiego, czego chcecie. Buźka ;*

piątek, 20 grudnia 2013

"I'm a model, not a babysitter!"




    Taak, potem było coraz lepiej. Zabawa na potęgę. Szkoda, że to zawsze tak szybko się kończy, ale jutro wszystko od początku. Wróciłyśmy jakoś do hotelu. Pięć gwiazdek, norma. Zadzwonił do mnie telefon. Kto normalny dzwoni o...9 rano?
- Taak?
- Pamiętacie, że za dwie godziny zaczynamy? Mam dla ciebie niespodziankę.
- Aha? Można wiedzieć jaką?
- Dowiesz się na miejscu.
I tyle, rozłączył się. Wstałam i wzięłam kąpiel, popijąc zimną wodą. Czas na dziewczyny.

   Och, zapomniałam, muszę udawać, że ciekawi mnie niespodzianka Deana. No tak, ciekawe co tym razem wymyślił...
- Charlotte, to jest Louise. Nasza nowa modelka. Proszę cię, bądź dla niej miła - dokończył ściszonym głosem.
Że ku*wa co? Mam niańczyć jakąś nową laskę? A czy mi ktoś pomagał? Eeee... nie. Nie, to nie dla mnie.
- Eee cześć jestem Louise.
- Tak wiem, głucha nie jestem.
Zawróciłam w poszukiwaniu Deana. Po drodze pokazałam dziewczynom minę w stylu 'nie wierzę, co za skurwiel'.
- Czemu nie wiedziałam nic o tym, że mamy nową?
- Już wiesz. Masz ją wprowadzić, jesteś najlepsza.
- Ale...
- Nie trać czasu, wchodzisz za 30 minut, a jesteś w proszku.
Ugh, no tak czego mogłam się spodziewać po tym idiocie. Poszłam, by mnie umalowano, jeszcze tego by brakowało, żebym miała przez nią kłopoty. Założyłam kieckę, szybkie poprawki. Gotowa.
- Hej, nie wiesz gdzie tu jest toaleta? - zagadnęła Louise.
- Że kur*a co? Idę na zdjęcia, a ty mnie pytasz o łazienkę? - ma tupet nie ma co - niech ci będzie, do końca prosto i w prawo. - może wtedy się ode mnie odczepi.
- Dzięki.
 Weszłam na wskazany fotel i zaczęłam pozować. Jednak to nie byłam ja, wkurzyła mnie ta dziewczyna.
- Cher, co się dzieje? Masz dziesięć minut przerwy. Nie schrzań tego.
Super, po prostu super.
- Tina! Zrób coś. Carmen, ta nowa wszystko mi spieprzyła, kto to w ogóle jest? Skąd ona się tu wzięła?
- Nie mam pojęcia, ale przecież nie ma lekko, tak? Na pewno się niedługo wykruszy, nie pasuje tu.
- Mam nadzieję...Jestem już gotowa!
  Tak, było lepiej. Nawet udało się wybrać dwa dobre zdjęcia. Cudownie. Teraz przyszedł czas na gorsze, zająć się Louise. Zagramy w grę?
- Tak więc ja - wskazałam na siebie - jestem Charlotte, ta laska w kadrze to Carmen, potem Laurel i Gaelle. Łapiesz? - świetnie mi idzie, nieprawdaż?
- Jasne.
- Dobra dalej, tam są stylistki, wizażystki, manikiurzystki, fryzjerki. Reszta cię nie interesuje. Ja muszę już iść.
- Okej - uśmiechnęła się do mnie.
 Podeszłam do Gaelle, też nie była zadowolona z tego wszystkiego. Długo nie wytrzyma, tylko niech się nie kręci obok nas. Wkurzyła mnie ta laska, chyba potrzebuję dopalacza. Gorzej jak ktoś coś zauważy. Nie, za duże ryzyko. No trudno, tabletki uspokajające muszą wystarczyć. Spokojnie, za kilka godzin się odprężę w klubie.
- Ej Cher, spójrz. Dobra jest.
- Możliwe, ale nie najlepsza. Jak nie będzie wchodzić nam w paradę, to kto wie, może nawet ją polubię? To co, idziemy?





        _____________________________________________________________

    Tak więc pojawiła się Louise. Nie powiem, mam co do niej spore plany, zobaczymy jak wyjdzie w trakcie. Miłego czytania ;)